"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 28 sierpnia 2014

Relacje

Gdyby ludzie ktorych zakwalifikowalam do swojego serca jako przyjaciol rozumieli na prawde co to dla mnie oznacza.... Nie sa tego swiadomi jak ciezko jest mi formulowac zwiazki emocjonalne.... Nie wiedza bo skad maja wiedziec...Ciezko mi to wyrazic.  Szczegolnie kiedy zaufanie przewaznie nie bylo czyms co mialo realne podstawy w moim zyciu osobistym. Wszyscy zawodzili..... doslownie wszyscy....Tylko nie Cezar... moj piesek....Kocham go do dzis. Dlatego moze moim najsilnieszym punktem relacji jest przyjazn. To jest relacja, ktora doglebnie czuje i rozumiem. Lojalnosc... zaufanie... wsparcie.... rozumiem to do dna, bo moj Cezar pokazal mi to w najczystej postaci, w postaci naturalnej, bez manipulacji i ego...Na palcach jednej reki moge zliczyc osobniki ludzkiej natury, ktore skradly mi w ten sposob serce.... Ale sa.....ciesze sie, ze potrafie zaufac chocby w przyjazni i potrafie czuc, ze oddaje czesc wazna dla siebie, czesc mnie. Kiedy staje sie to z ludzmi jest to podwojne swieto. Bo manipulacja czyli naturalna sklonnosc malp czyli czlowieka przedstawia chaos w swiecie pewnych wyzszych wartosci, jak dla mnie. Natomiast reprezantacja wilka, ktora mozna znalezc jako skarb wsrod wyjatkowych ludzi to cud, ktory jest swietem mojej duszy....


Badzcie Wilkiem - nie Malpa....
Czuje czystosc energii i tam naleze, nie zgadzam sie na mielizny...
Po tej ksiazce zrozumiecie o czym mowie.



poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Dodatek do słowa na niedzielę.

Też tak macie, ze cos zajmuje Waszą głowę a potem natrafiacie na to przez przypadek? :-) I tak jeden przyklad studiow na temat atrybucji czyli przypisywania znaczenia wydarzeniom, ktore nam sie trafiaja w zyciu.  W przykładzie dzieci z ciężkimi doswiadczeniami, ktore dodatkowo reprezentowały negatywna ocenę siebie, swoich możliwości I rzeczywistości sa bardziej skłonne do depresji niż te ktore wytłumaczyły sobie doświadczenie inaczej.


niedziela, 10 sierpnia 2014

S£owo na niedziele.

Jak zauwazyc swoj wlasny postep w emocjonalnym rozwoju? To, ze z czasem coraz wiecej czujesz sily i checi do budowania czegos nowego niz zostania w starym swiecie ciezkich emocji. To, ze zaczynasz traktowac swoj bol, osamotnienie i cierpienie, ktore niewatpliwie zasluguje na uwage a ktore bylo Twoim doswiadczeniem przez dlugi czas, jako czesc zycia, ktora przetrwales. A staje sie tak dlatego, ze jako dorosly zaczynasz rozumiec, ze nikt nigdy nie obiecal Ci idealnego zycia, otoczonego ludzmi z wysoka swiadomoscia emocjonalna i odgromem milosci w sercach. Przestajesz sie w tym topic. Akceptujesz przeszlosc co nie oznacza, ze sie z nia zgadzasz, bo wyciagasz lekcje na swoja dalsza podroz. Widzisz co mogloby byc lepiej, wyzej, bardziej swiadomie. I zaczynasz skupiac sie na tym aby byc tego swiadectwem.

Moja zmiana glownego zdjecia tego bloga jest jakby obrazem mojego stanu umyslu, ktory pobyl w myslach i emocjach na temat cierpienia i niesprawiedliwosci losu na tyle aby pozwolic dziecku w sobie poczuc bycia zauwazonym. Ale zawsze przychodzi czas decyzji, ze juz wystarczy. Przez ostatnie 2-3 lata dalszego rozwoju i edukacji doszlam do nastepnego etapu rozumienia  - cokolwiek sie dzialo w domu, czy to alkoholik, czy despota etc nie jestesmy tym okresleni. Czyli nie jestem DDA - mialam doswiadczenia DDA, ale jestem (i Wy jestescie) czyms wiecej, bo moje jestestwo wychodzi poza to. I to obejmuje moja osobowosc, moja biologie, moje wewnetrzne procesy. To czy zinternalizowalam doswiadczenia DDA zalezy od mojego stanu umyslu, temperamentu, pewnie jakis genow, rozumowania wewnetrznego, filozofii, wiedzy ktora do mnie przemawiala itd. To jest wieksze i nad tym powinnismy pracowac i to rozszerzac. Dlaczego psychologia/psychiatria nie podpisuje sie pod syndromem DDA? Bo nie jest on staly pod wzgledem wplywow na ludzi i nie daje stalych objawow, ale tak roznorodne, ze trudno widziec tu jakies tendencje. Spojnosc nie jest wystarczajaca - kazdy radzi sobie z doswiadczeniami inaczej, jedno internalizuje, drugie nie a jeszcze to wszystko ma swoje rozne proporcje. Ktos wezmie tylko 1/3, ktos polowe, od innego sie odbije.
W moim przypadku - jak do tej pory odkrylam dwie rzeczy chronily mnie bardzo - moj gniew, ktory wynika z temperamentu oraz rozumowania jakie moj mozg wiazal poprzez prace neuronow. Gniew mnie chronil przed nadmierna internalizacja, byl jak tarcza, ktora odrzucala to co moglo trafic w moj umysl. Oczywiscie nie wszystko odepchnela, ale na pewno wiele rozproszyla. Na tyle, ze funkcjonuje w swiecie konstruktywnie czy tak czy siak. Im bardziej we mnie uderzano tym bardziej odbijalam to co lecialo w moja strone. Moje DDA z perspektywy doroslej juz osoby nie jest widziane przeze mnie jako ciezar, bo jestem juz w innym miejscu i fizycznie i psychicznie. Kiedys nim byl. Byl taki etap. Ale ciagle szamotalam sie jak pszczola w pajeczynie, moj mozg ciagle poszukiwal wyjscia. JA tego dokonalam bo wsciekala mnie swiadomosc bycia niewolnikiem okolicznosci. Choc szlam z samego prawie dna i slepo. Moge uslyszec stwierdzenie "Tak, ale to nie jest latwe, Tobie sie udalo". Tu znowu wchodzi sposob myslenia, co myslisz o danej sprawie. Moje wewnetrzne przekonanie od lat, nawet jezeli mialam juz zalamki takie, ze myslalam iz sie poddaje zawsze odzywalo sie we mnie na przekor okolicznosciom i moim odczuciom. To rozmowy wewnetrzne na roznych plaszczyznach, ktore trzeba w sobie wycwiczyc. JA lezace na samym dnie rozpaczy slyszy wolanie od JA ktore zamieszkuje troche wyzej i widzi bigger picture. I tak moje przekonania od JA wyzszego od lat sa takie:

 - "To nie jest latwe, ciezko to zrobic"  - Jezeli ciezko to znaczy, ze musze postarac sie wiecej niz te ciezko.
-  "Ale i tak sie nie uda" - nie zakladam czy sie uda czy nie. Skupiam sie na tym aby isc o krok wyzej.
-  "Latwo mowic, trudniej zrobic"- znowu, slowo trudniej nic dla mnie nie znaczy bo nie boje sie wysilku, jezeli czegos chce to i lata bede do tego dazyc. A jezeli tego nie dostane, jak dla mnie i tak wygralam. Bo jestem pewna, ze dostane po drodze tyle lekcji i moj mozg tak sie wycwiczy w determinacji, ze bedzie mi to odplacalo sie w innej sferze.

Filozofia i myslenie jakie nasz mozg magazynuje jest jedna z podstawowych przeszkod w naszych konstruktywnych reakcjach. Na moim obecnym etapie swiadomosci DDA nie jest tym co mnie okresla bo wyroslam z tej skorupy dziecinstwa. Nie jest to moje glowne centrum jakim jest dla dziecka i dla ludzi pozostajacych mentalnie w sferze dziececych emocji. Byl to etap rozwoju. Jest moim dowodem na sile czlowiecza w przechodzeniu doswiadczen niby za ciezkich dla dziecka a jednak, udzwignelam. I nie tylko ja. Pelno statystyk na temat ludzi, ktorzy nie takie dramaty przelamywali.

Wiec DDA w moim zyciu oznacza dla mnie nie ofiare ale Przetrwanca, Wojownika. Silaczke, Budowniczego w tym Gniewnego na rzeczywistosc, Konstruktora, Mysliciela.

Bo w koncu nadal tu jestem ..... i Wy jestescie.

Milej niedzieli!

sobota, 9 sierpnia 2014

Poland 2014

Witajcie,

jestem juz po dwoch tygodniach wakacji w kraju urodzenia i jak zwykle podziele sie swoimi przezyciami i przemysleniami. W tym roku moge ocenic moj pobyt w Polsce w nawiazaniu do spolecznych relacji 50/50. Czyli polowa z doswiadczen byla zaskakujaco fajna ale druga polowa frustrujaca. Co i tak mnie cieszy w porownaniu do czasow kiedy niecierpialam kazdego dnia spedzonego w tym kraju 10 lat temu.

Najpierw zaczne od smaku gorzkiego by zakonczyc slodkim i przyjemnym.
Moj pierwszy dzien w Polsce to oczywiscie jak najszybszy wypad na jakas plaze aby naladowac baterie. Musze przyznac, ze coraz mocniej odczuwam brak dluzszej obecnosci slonca w Irlandii do tego stopnia, ze kiedy pomysle o zimie mam objawy lekkiej traumy. Kazdego roku jestem coraz bardziej tym zmeczona szczegolnie, ze moje inspiracje w zyciu biora sie z takich rzeczy jak swiatlo, przebudzona natura, zielen drzew, niebieskosc nieba itd. A w Irlandii 50 odcieni szarosci, ale nie nawiazuje to do Fifty shades of Grey w zadnym stopniu. Wiec pierwszego dnia wybralam sie nad Zegrze, w koncu w sandalach, w koncu z jednym ciuchem na sobie a nie warstwami jak u cebuli. Uwielbiam gorac. I zdecydowanie wole sie schladzac niz ogrzewac. Wiec leze na tej plazy nad Zegrzem, w okol polacy smaza swoje ciala i glosno dochodza do mnie ich rozmowy. A ze ja lubie obserwowac i sluchac.... Moge zdecydowanie objac w jedno slowo co slyszalam w okol siebie w 90% - przeklinanie. Cale wakacje z gorzkiej perspektywy byly w prost zalane kurwami, pierdoleniem, chujami i tym podobne. Zegrze to byl poczatek. I to nie tylko faceci pokazywali swoj poziom jezykowy, ale kobiety zasuwaly jak szewc. A powody przeklinania byly dla mnie kompletnie nie-do-usprawiedliwienia. Przyklad: para szykuje sie do zejscia z plazy. Staraja sie spuscic powietrze z duzego materaca, kiedy kobieta wydarla sie jak sygnal pozarowy na faceta kiedy ustnik dotknal piasku: Popierdolilo Cie? Pojebany jestes? Spustnik sie brudzi jak tak robisz?
I tak w autobusie, na ulicy, nawet wyobrazcie sobie na lotnisku w sytuacji zupelnie nawet nie dajacej zadnego stresu slysze od polaka, ktory stal z dwoma innymi i z dzieckiem "no to spierdalamy" jako haslo do kierowania sie do przejscia celnego. W takich sytuacjach zawsze przypomina mi sie okreslenia aktorki Joanny Kurowskiej "kraj buraczano - pszenny". Wioska, nie obrazajac wiosek. A w autobusach to jakies ekstremalne jazdy. Przepychania nawet jak jest miejsce, przeklinania, wydzierania - takie mialam w wiekszosci doswiadczenia komunikacyjne w tym roku. Nie wspomne w sklepach. Stoje sobie przy wieszaku w sklepie z ciuchami, przesuwam rzeczy a jakas kobieta normalnie naciska na mnie blisko ostencacyjnie nasuwajac wieszaki na moja przestrzen z reka prawie przy mojej twarzy. I zero refleksji. Nie jestem do tego przyzwyczajona bo takie zachowania w Irlandii sa bardzo rzadkie. Non stop slysze sorry, excuse me, albo poczekaja az osoba skonczy a w Polsce normalnie doswiadczylam absolutny brak WIDZENIA drugiego czlowieka. Kiedy ktos mnie popychal zero "przepraszam". Ja zawsze czuje jak kogos popchne czy dotkne, bo jak mozna tego nie czuc, chyba ze ma sie to w dupie. No i ludzie mieli.

Niestety moi polscy znajomi po moich rewelacjach nie bylo zaskoczeni. Mowili, ze niestety tego jest coraz wiecej, a ci co sie uchowali i nie daja sie zdziczeniu to polskie cuda natury. Kiedy spotkalam kogos kto juz powiedzial, dziekuje, prosze, przepraszam zalewala mnie taka radosc jakbym wygrala na loterii. Bierze sie to takze z doswiadczen przeszlych, dlatego pewnie odczuwam to intensywnie, bo 20 lat mojego zycia w Polsce to jak dla mnie psychiczna orka. Wiec tym bardziej usmiech polaka, czy jakies zagadanie przyjemne bardzo mnie unosi i cieszy. I bylo takich pare.

Jade sobie metrem, a ze mam tatuaz na lewym ramieniu ludzie wlepiali galy jakbym tego nie widziala. Nie przeszkadzalo mi to szczegolnie, jednak dziwilo kiedy dawalam znac ze to widze patrzac sie na osobe, zero reakcji, nadal slepia na tatuazu. Ale raz jade sobie metrem, opieram reke na oparciu a tu nagle chlopak obok dotyka mojego ramienia i sie pyta "czy to jest prawdziwe?". Moj tatuaz jest troche inny niz wszystkie dlatego zwraca uwage. Jednak sam fakt, ze przesunal palcem po moim ramieniu a dopiero sie zapytal wydalo mi sie pozytywnie dziwne. Pozytywnie bo i ruch i pytanie brzmialo pozytywnie, choc dziwnie. Odpowiedzialam, ze tak, prawdziwy. I skonczylismy na rozmowie o tatuazach. Potem chlopak mowi ze jest otwarty na takie rozmowy i ze widzi ze zareagowalam pozytywnie jak mnie zachaczyl dlatego kontynuowal. Odpowiedzialam, ze skoro jest otwarty to chyba jest w nieodpowiednim kraju. Zasmial sie tylko a potem... dal mi swoj numer telefonu. Ha ha. I takich zakreconych jak spotykam w Polsce po prostu nosze w sercu jako czlowiek.
Nastepny pozytywny przyklad to ludzie w banku, w ktorym musialam zalatwic swoje sprawy. Mlodzi ludzie tam pracujacy po prostu ubawili mnie do lez. Najpierw nie mialam dowodu osobistego bo myslalam, ze moge wszystko zalatwic z paszportem, potem okazalo sie, ze do kasy nie moge nic wplacic bez dowodu co bylo dla mnie tak dziwne, skoro mam karte bankomatowa czyli tym sie wplaca na mojego konto. Ale byl wplatomat, wiec tam poszlam z pracownkiem banku, ktory na kazdym kroku mi pieknie sluzyl pomoca, a tu nagle karte mi wciagnelo bo nie zauwazylam, ze karta czeka do odbioru. Jak w filmie Mis normalnie. Dziewczyna zabawnie zagadywala "jeszcze tu Pani jest?" a ja na to, ze chyba tu zamieszkam. Ona, ze lepiej nie, tam gdzie Pani mieszka jest o wiele lepiej i ciekawiej. A ja jej na to, ze narazie tutaj jest ciekawie. I w smiech. Takie momenty usmiechu, zartow w Polsce szczerze pielegnuje w sercu. W Irlandii mam to na codzien, wiec jak zdarzaja sie jacys wyjatkowo sfrustrowani ludzie to jestem zdziwiona ewenementem.

Nie wiem czy slyszeliscie o Good Country index  Wedlug zgromadzonych danych w ogolnym zestawieniu Irlandia zajela pierwsze miejsce. Rozpatrywane byly kategorie jak bezpieczenstwo, zdrowie a takze humanizm w zyciu codziennym. W tym ostatnim Irlandia przodowala w ilosci wolontariatow w kraju i na swiecie. W recesji, pomimo strat ogromych pieniedzy wzrosla ilosc wplat na roznego rodzaju fundancje. Tutaj zreszta kazda wieksza impreza zawiera zbieranie na jakis cel pieniedzy. I to wcale nie potrzeba duzych pieniedzy, jak kazdy zlozy sie 5e (20zl) nazbiera sie ladna sumka. Poniewaz pisalam prace licencjacka na temat altruizmu w Irlandii i Polsce takie statystyki mnie nie dziwia. Irlandia zawsze znajdowala sie w pierwszej 10 krajow, ktore dokonuja najwiecej ruchow skierowanych poza siebie. To czuc w zyciu spolecznym. Nawet kiedy osoba nie jest w srodku szczesliwa, to przewaznie obca osoba tego nie odczuje bo Irlandczyk nie obarczy tym kogos do kogo to nienalezy. Oczywiscie mowie o ogolnych tendencjach, sa wyjatki i sa roznego rodzaju inne problemy w tym kraju. Ale spolecznie po prostu jest o niebo lepiej niz w Polsce, ale w Polsce sa ludzie, ktorzy temu sie nie poddaja. Znajda dobre slowo, znaja przepraszam, dziekuje, prosze, potrafia zaciekawic sie drugim czlowiekiem pozytywnie, nawet w metrze. I takich podziwiam przeogromnie!

Na tym koncze moje wspomnienia wakacji w Polsce w nawiazaniu do spolecznej czesci.  Czas wrocic do rzeczywistosci. Duzo pracy z klientami, ostatnie pol roku szkoly i bede oficjalnie wykwalifikowanym psychoterapeuta. Przeraza mnie czas przede mna i dziwie sie, ze najwiekszy strach to fakt pogody (???!!!). Zrobilam sobie nawet badania na witamine D3 i to jest w normie, wiec psychiczny wplyw na brak swiatla i ciepla jest u mnie ewidentny. Ale mam jedno wyjasnienie. Okazalo sie, ze mam lekka niedoczynnosc tarczycy a jednym z symptomow jest nietolerowanie zimna. A zimno odczuwam prawie jak bol fizyczny, natomiast warstwowe okrywanie ciala swetrami, kurtkami i czapkami jest przeze mnie odczuwane jak podduszanie swojej skory i pewne uwiezienie. Dlatego musze zmienic cos w przyszlosci bo to staje sie dla mnie problemem. Jakos nie moge sie zaadoptowac do takiego stanu rzeczy po tylu latach. Wiec chyba Australia mnie kiedys przywita :-)

Milego weekendu!