"Kiedy ulepszysz teraźniejszość,

wszystko co po niej nastąpi

również stanie się lepsze. "


Paulo Coelho



czwartek, 20 grudnia 2007

No I znowu Swieta … Czas, ktory wcale nie dla wszystkich jest kolorowy I cieply. W moim odczuciu byl to czas gdzie wrota bezdennej otchlani otwieraly sie na cala swa mozliwa rozciaglosc…… I tam spedzalam te kilka swiatecznych dni. Wiem, ze nie jeden z Was zawita w ten swiat demonow, nie jeden bedzie negowal, odrzucal, zloscil sie na ducha Swiat.



Czy widzicie ten domek na obrazku? Kiedy na niego patrze czuje cieplo. ..... Ten domek zaprasza mnie do srodka, tam jest cieplo, milo i radosnie..... Kiedys kupilam podobna pocztowke, jeszcze w Polsce. Takie obrazki zawsze wywolywaly we mnie tesknote. Moja dziececa dusza tak spedzala czas kiedy jej bylo zle... w domku - marzenie.....

Pierwszy swiateczny post, ktory wam przygotowalam byl wspomnieniem na temat przeszlosci. Ale przeciez juz wszystko wiecie, jak bylo, zreszta wystarczy wrocic do mojego pierwotnego bloga (patrz obok). Druga sprawa; nie chce tam wracac, a raczej juz nie czuje potrzeby. Byl czas placzu, zalu i zlosci, katharsis i teraz czas na przyszlosc. Jak jest teraz w moim domu na Swieta? Jest tak jak sobie zbudujemy…. Staramy sie w kazdym razie. I niby wszystko jest tak jak powinno; lepimy pierogi, ktore jak zwykle potrafie zjesc na surowo :), kroimy salatke, ubieramy choinke, smiejemy sie w glos I jest po prostu jak byc powinno. A potem zasiadamy do stolu I jest idealnie. Usmiech mojej mamy jest prawdziwy, I my, dzieci siedzimy przy stole z checi dzielenia tego czasu. Ale…….. to dziwne, ale nawet wtedy kamienie przeszlosci daja o sobie znac, automatycznie. Poniewaz mam zwyczaj wsluchiwania sie w siebie, szczegolnie gdy emocja bierze sie z nikad, rozpoznaje bardzo dobrze ta melancholie. Ale z roku na rok jest coraz lepiej. Coraz mniej uciekam, depresja jest melancholia (jak na razie) ktora zauwazam jako pierwsze statium, co pewnie zdarza sie kazdemu. Jestem w nim od okolo 2 tyg, nadal na tym samym poziomie. Uffffff...... :) Moj brat ma stany depersyjne, czyli nadal glebokie i szybkie spadki energii, i w tych samych momentach co ja, a w swieta szczegolnie. Dostalam dzis od niego sms. Pisal ze juz zaczyna sie irytowac I draznia go te koledy, zabiegani ludzie, po co to wszystko, przeciez to sciema? No coz, Bracie, odpisalam….
Moze I jest to sciema, jednak kazdy powod jest dobry bysmy razem zebrali sie w okol stolu I nazarli do syta, I posmiali sie I pospiewali czyz nie? Moze to byc swieto Slonca, cokolwiek … aby byl czas rodzinny, bo w codziennych zabiaganych dniach nie mamy na to czasu. A szkoda.

Juz jutro pakuje manatki I fiuuuuuu…….. Na pewno naladuje baterie. Wierze, ze bedzie to dobry czas a blizny na moim sercu nie beda mnie ciagnac za mocno.

Dzis dziele sie z Wami piosenka, ktora czesto sluchalam patrzac z okna swojej jaskini dziecinstwa. Pamietam to jak dzis, padal obfity snieg. Bialo, czysto, lekko…. Latarnie na moim osiedlu mialy swoje “kapelusze” I na nie patrzylam bo swiatlo jeszcze bardziej podkreslalo magiczny sniegowy obraz. Zasiadalam na parapecie, po ciemku, wlaczalam PLAY I nucilam wraz z E. Gorniak I K. Antkowiakiem swiateczna kolysanke……


Wszystkiego najlepszego Moi Drodzy,

Zycze Wam byscie znalezli spokoj w Waszych sercach, byscie zawsze pamietali o usmiechu najpierw do samego siebie i potem do swiata, byscie budowali i dali budowac innym swoje spadochrony, a przede wszystkim byscie NIGDY SIE NIE PODDAWALI.

Sciskam wszystkich serdecznie.


"
Kiedy juz siwy i stary rok gubi na drzewach szron kiedy juz w sobie masz zapachy z wielkiej skrzyni swiąt w wannie juz plywa swiateczny karp balkon sie zmienia w las tata cos chowa gdyz spotkanie z Mikolajem mial Ref: Pada snieg puszysty snieg lubie patrzec gdy tak cicho splywa w dol pada snieg jak w bialym snie mamo spojrz na swiat jak z bajki caly jest dzis pan Andersen cieszy sie bo wszyscy dziecmi staja sie Pada na stada skulonych aut na posolony swiat cieszy sie sniezny plog dzis prosto w telexpres kurs sanki z tornistra sprawdzaja sie chociaz juz w zeszytach snieg krzyknie sie balwan i nikt dzisiaj nie obraza sie Ref: Pada snieg puszysty snieg lubie patrzec gdy tak cicho splywa w dol pada snieg jak w bialym snie mamo spojrz na swiat jak z bajki caly jest dzis pan Andersen cieszy sie bo wszyscy dziecmi sa gdy staje sie biel i lagodzi co zle i zal i gniew dedal i ikar wyszli z basni na swiat topia w nas odlamki szkla.. Ref:Pada snieg puszysty snieg lubie patrzec gdy tak cicho splywa w dol pada snieg jak w bialym snie mamo spojrz na swiat jak z bajki caly jest dzis pan Andersen cieszy sie bo wszyscy dziecmi staja sie.. "


http://www.youtube.com/watch?v=E8ZGdngB1PQ

piątek, 14 grudnia 2007

Jak mam w to wszystko uwierzyc...?

Milosc nie istnieje

Nie taka w jaka chcesz wierzyc

Nie taka jaka przedstawia swiat,

Boli cie to?

Nie widzisz juz sensu?

Widzisz czlowieku,

Zycie to istnienie bez teorii, bez szablonu jednego dzwieku.....

Milosc to twoja mgla umyslu

Bys przetrwal

by twoj gatunek mial wieczny poczatek,

Bys dal nowe zycie nastepcom

Ale ona nie istnieje taka w jaka chcesz wierzyc

To sen

W ktory chcesz wierzyc,

bo kochamy bajki

bo kochamy nierealnosc,

A ja kocham tylko prawde

Chocby istniala bez living happy ever after,

ja to wytrzymam,

choc smutek toczy swoja gre,

zyje w kuli

odzielona od swiata zludzen,

a moze prawdy?

......

"Wybacz mi ojcze, unosi mnie ten prąd, Za chwilę będę daleko, daleko stąd, jak najdalej stąd, Różowa kula porwała mnie i spójrz, Nie mogę nawet Ci podać ręki, cóż inna jestem już, Powiedz mi i jak mam w to wszystko uwierzyć?Powiedz mi i jak wierzyć? Wybacz mi ojcze, nie mogę z Tobą być, Ten dawny spokój rozpłynął się i przyjaźni mej pękła cienka nić, Różowa kula porwała mnie i wiesz, Nic do radości mnie już nie zmusi, z mądrości swej sam się teraz Śmiej, śmiej, śmiej...Powiedz mi i jak mam w to wszystko uwierzyć?Powiedz mi i jak wierzyć? Wybacz mi ojcze być może ostatni raz Nie pytaj o mnie przyjaciół, nie pytaj gwiazd Powiedz mi i jak mam w to wszystko uwierzyć? Powiedz mi i jak wierzyć?"

http://www.youtube.com/watch?v=B0h53bXyh00

poniedziałek, 10 grudnia 2007

Paulo Coelho "Podręcznik Wojownika Światła" - fragmenty

Kiedy wojownikowi dzieje się krzywda, to zazwyczaj stroni od ludzi, by nie obarczać ich swoim cierpieniem. Jest to postępowanie dobre i złe zarazem. Pozwolić, aby w sercu powoli goiły się rany - to jedno. Natomiast na całe dnie pogrążać się w smutku, z obawy, by nie obnażyć własnej słabości - to całkiem inna sprawa. W każdym z nas istnieje i anioł i diabeł, a ich głosy są bardzo do siebie podobne.Wobec trudności diabeł przekonuje, że łatwo nas zranić, a anioł prosi, byśmy zastanowili się nad sobą, i czasami musi włożyć swoje słowa w usta obcych ludzi. Wojownik utrzymuje równowagę pomiędzy samotnością i uzależnieniem od innych.

niedziela, 9 grudnia 2007

Zapisalam w czerwonym notesie....

"O samotnosci"
Nie czekaj na wzajemnosc
telefon i roze
gdy ciebie nie chca
nie piszcz, nie szlochaj
najwazniejsze przeciez,
ze ty kogos kochasz
Czy wiesz
ze lzy sie smieja
kiedy sa za duze...?
Ks. Jan Twardowski

sobota, 8 grudnia 2007

Spadek energetyczny...

Nieznaczny ale jednak. Czuje znowu przesyt, irytuje mnie byle gest czy slowo. Musze znowu naladowac baterie. Wczoraj mialam Christmas Party ze swojej firmy. Najpierw pare drinkow, potem restauracja i znowu pare drinkow. Juz widzialam po sobie, ze zamiast bycia jeszcze bardziej energetyczna i spontaniczna co zazwyczaj sie dzieje przy roznych okolicznosciach szczegolnie gdy gosci tam winko, tym razem wpadlam w zadumany i senny stan. Dzieje sie tak wtedy kiedy wiem ze demony zaczynaja budzic sie i wiercic mi w brzuchu dziure. Moi wspolpracownicy oczywiscie odrazu reguja na brak usmiechu l pytania Co sie stalo? Are you ok? jeszcze bardziej mnie meczyly. Bo nic sie nie dzieje. Jest mnie dwie po prostu. Jest czas dla ludzi ale jest czas tylko dla mnie, na moj swiat, myslenie i spokojne ladowanie baterii, kiedy nie mam sily na uzywanie miesni twarzy do usmiechu. Nie mam sily na ludzi w okol....

Staram sie jednak wyrownac w sobie poziomy. Aby nie bylo tak jak zawsze, najpierw szczyty humoru i pozniej polamane skrzydla przy upadku w otchlan depresjii. Obserwuje siebie na ile moge i umiem. Optymistycznie patrzac widze roznice, taki krok na przod. Nie jest to silna depresja jak ta, ktora zazwyczaj sprawiala, ze ciezko mi bylo oddychac. Juz dawno takiej nie bylo, odpukac w niemalowane drewno...Ciagle pamietam o rzeczach ktore mnie pasjonuja, o malych prawdach codziennych, o zalozeniu dziececych okularow by zachwycac sie wszystkim i niczym. Teraz to juz tylko dwa tygodnie i spedze czas w gronie rodziny, ktora przeszla tyle ale w koncu sie rozmrozila. Czekam na to. Wzbudza to we mnie pozytywne drgania. Zakreslilam sobie ten dzien w kalendarzu i nie daje sie wciagnac w ten demoniczny taniec. Mam tylko nadzieje ze to rzeczywiscie jest krok na przodu a nie, ze nieswiadomie spycham cos w podswiadomosc lub sie oszukuje. A potem to neurozy, psychozy i inny kolorowy swiat:) (tutaj usmiech nie kosztuje wysilku).

To jest jak memory from the dreams, cos co zyje w nas, ma k0rzenie..... czujemy ze istnieja, ale zatracilismy pamiec....lub odrzucilismy w glebokie morze niepamieci....
I dzis ta piosenka dla Was.....

Far away, long ago, things I yern to remember, and a song someone sings, Once upon a December.....

http://www.youtube.com/watch?v=dIG071_BA5Q

niedziela, 2 grudnia 2007

Z planety PSYCHOL - ogia

W koncu dorwalam sie do jednego z numerow Charakterow ( starego, bo az z lipca 2006), ktorych caly stos lezy odlogiem I nie mam czasu ich przeczytac. Przywoze je z Polski za kazdym razem i odkladajac na polke organizuje w domu kiosk Ruchu :)
Ale w koncu otworzylam stronnice i prosze, co za fantastyczny temat; szczescie. Oto pare fragmentow, ktore poruszyly struny mojej duszy (chyba ze to choroba sercowa:)).


"Szczęście jest stanem bardzo wartościowym, ale poświęcanie życia na poszukiwanie szczęścia jest jedną z najgłupszych rzeczy, jakie człowiek może zrobić. A czynienie ze stanu szczęśliwości celu życia może być naprawdę niebezpieczne. Po pierwsze, w rozpaczliwej pogoni za szczęściem traktujemy otoczenie jako instrument, narzędzie, które ma nam posłużyć do osiągnięcia szczęścia. Po drugie, możemy bardzo poważnie uzależnić się od dążenia do szczęścia (...) "

"Ponoć generał de Gaulle zapytany przez dziennikarza, czy dąży do szczęścia, odparł: „Bierze mnie pan za idiotę?”. Marks lub Engels (albo obydwaj razem i jednocześnie) twierdzili, że szczęście to „ideał świń” (...)."

"Anthony de Mello przytacza taką przypowiastkę: Kobiecie, która skarżyła się, że bogactwa nie przyniosły jej szczęścia, Mistrz odpowiedział tymi słowy:– Mówisz tak, jak gdyby luksus i wygoda były składnikami szczęścia. Moja droga, byś rzeczywiście poczuła się szczęśliwą, potrzeba ci jednego, czegoś, co wzbudziłoby twój entuzjazm. Jednym słowem Mistrz powiada: nie czujesz się szczęśliwa, nic nie daje ci szczęścia, ponieważ... nie jesteś szczęśliwa. Bądź szczęśliwa, a wszystko ci przyniesie szczęście. Pewnie to brzmi banalnie, ale czyż szczęście nie jest banałem? Mimo to warto się nim zajmować, ponieważ wciąż dla zbyt wielu ludzi brak szczęścia jest męczącym i niszczącym utrapieniem. Tylko nielicznym wystarcza brak nieszczęścia."

"Poczucie szczescia to w gruncie rzeczy swiadomosc, ze posiada sie wszelkie srodki do realizacji swoich waznych potrzeb i celow oraz mozliwosci ich osiagniecia. W dluzszej perspektywie czasowej naprawde nieszczesliwi sa tylko ci, ktorzy nie maja zaspokojonych najbardziej elementarnych potrzeb bytowych; dachu nad glowa oraz pokarmu w garnku"

"Poczucie szczescia jest niejako wewnetrzna wskazowka dawana przez nieswiadomy umysl racjonalnej jego czesci, ze jestesmy na dobrej drodze."

"Wyniki badań nad wpływem poziomu dochodów na poczucie szczęścia ujawniają zadziwiający paradoks. Z jednej strony psychologowie, socjolodzy i ekonomiści zgromadzili przekonujące dane, że choć ogólnie ludzie stają się coraz bogatsi, to jednak nie czują się szczęśliwsi. Dobrym przykładem jest np. Japonia, która w latach 60. XX wieku była bardzo biednym krajem, a w 80. stała się bogata – w przeciągu 20 lat dochód na głowę mieszkańca wzrósł czterokrotnie, ale przeciętny poziom szczęścia Japończyków zupełnie się nie zmienił. Z podobnym zjawiskiem mamy do czynienia w Polsce. Z drugiej strony, w badaniach przekrojowych, poziom szczęścia mierzony np. tzw. drabiną Cantrila dość mocno wiąże się z wysokością dochodów. Tak więc bogatsi są szczęśliwsi, ale ogólne bogacenie się społeczeństwa nie powoduje wzrostu jego ogólnej szczęśliwości. "

"Wszystkiemu „winne” są niebywałe zdolności ludzi do adaptowania się do zmiennych warunków. Jak niemal wszystkie mechanizmy psychologiczne, tak i ten dobrze służy wtedy, gdy przychodzi nam się zmierzyć z trudną sytuacją. Gdy zadaje się ludziom pytanie, co woleliby: zginąć w wypadku samochodowym, czy też odnieść obrażenia powodujące paraliż całego ciała – większość bez wahania wybiera tę pierwszą możliwość. Nie potrafimy sobie wyobrazić, że moglibyśmy być szczęśliwi przykuci do łóżka lub wózka do końca życia. A jednak jest to jak najbardziej możliwe. Nie doceniamy naszej niebywałej zdolności do racjonalizacji i adaptacji. Rzeczywiście, osoby sparaliżowane na początku popadają w głęboką depresję. Ale zazwyczaj po kilkunastu miesiącach odzyskują wolę i radość życia podobne do tych, jakie mają osoby w pełni sprawne. Do pozytywnych zmian przyzwyczajamy się jeszcze łatwiej i szybciej."

"Wedlug Robert'a Franka'a z Uniwersytetu Cornela, ogolna szczesliwosc nie wzrasta, wraz z bogaceniem sie spoleczenstwa, bo ci ktorzy sie bogaca, nadwyzke srodkow wydaja na poprawe swojej pozycji spolecznej. Nie moze to spowodowac ogolnego wzrostu szczesliwosci, bo to gra o status spoleczny jest gra o sumie zerowej. Oznacza to ze ktos winduje sie na szczyt hierarchii spolecznej to nieuchronnie spycha w dol kogos innego. Spychany zas stara sie utrzymac swoja pozycje. W konsekwencji duze wydatki sluza tylko temu, by nic sie nie zmienilo. Luksusowy samochod sportowy kosztuje 100 tys. dolarow, luksusowy zegarek na reke 20 tys. dolarow, a doba hotelowa w luksusowym apatamencie 2 tys. dolarow. Za 10 (a w przypadku zegarka za 500) razy nizsza cene mozna dostac przedmioty i uslugi o identycznej lub bardzo zblizonej funkcjonalnosci i uzytecznosci. Gdyby wszyscy, ale to naprawde wszyscy umowili sie, ze beda wydawac mniej, i rzeczywiscie mniej by wydawali, to uwolnione zostalyby ogromne srodki, ktore moglyby zostac wydane na inny cel. W przypadku pieniedzy ze zbrojen moglaby to byc pomoc dla najubozszych mieszkancow swiata. W przypadku pieniedzy wydawanych na towary luksusowe, ci, ktorzy by ich nie kupywali, nie musieliby na nie zarabiac, mogliby pracowac mniej, a wiecej czasu poswiecac rodzinie i przyjaciolom. Problem w tym, ze gdyby wszyscy ograniczyli wydatki, to kazdemu pojedynczemu panstwu oraz pojedynczemu czlowiekowi bardzo oplacaloby sie je zwiekszyc, bo w ten sposob zdobyliby przewage nad innymi. W konsekwencji, nikt nie zmniejsza wydatkow. Co wiecej - wydatki rosna."

"Dlaczego ludzie pozadaja wysokich miejsc w rankingach i dlaczego probuja budowac swoja pozycje spoleczna poprzez wydatki na pokaz? Na pierwsza czesc tego pytania odpowiada teoria dominacji, sformulowana przez Denise Cummins, amerykanska psycholog ewolucyjna. Jej propozycja opiera sie na dwoch podstawowych zalozeniach. Po pierwsze, ludzie jako zwierzeta tworza grupy o strukturze hierarchicznej. W takich gupach ci, ktorzy zajmuja wysokie pozycje, zyskuja w porownaniu z tymi, ktorzy sa nizej; maja wiekszy udzial w kluczowych zasobach materialnych (np. zywnosci) i psychologicznych (np. mozliwosc ksztaltowania rzeczywistosci i wlasnego zycia) co sprzyja przetrwaniu i sukcesowi reprodukcjynemu. Po drugie, ludzki mozg wyposazony jest w wyspecjalizowane moduly pozwalajace sprawnie funkcjonowac w grupach zhierarchizowanych. Moduly te radza sobie z rozumieniem przyzwolen, (np. komu wolno wchodzic do chaty zgromadzen), zobowiazn (np. kto ma pomagac komu w sytuacji konfliktu) oraz zakazow ( np. komu nie wolno dotykac wspolnego jedzenia). Wsparcie dla teorii dominacjii dostarczaja m.in. badania wskazujace, ze juz trzyletnie dzieci swietnie sobie radza z rozumieniem problemow zwiazanych z funkcjonowaniem hierarchii spolecznych oraz badania wskazujace na to, ze ludzie maja naturalna tendencje do lepszego pamietania twarzy oszustow o niskiej pozycji spolecznej, a o poproszeni o wyobrazenie sobie, ze zajmuja wysoka pozycje w grupie i sa postawieni przed zadaniem znalezienia sprawcy przestepstwa, poszukuja go przede wszystkim wsrod osob o niskiej pozycji w hierarchi. W kazdym razie w swietle teorii dominacji i badan ja wspierajacych, lepiej miec wysoka pozycje spoleczna niz niska. "

"Na druga czesc pytania odpowiada koncepcja potencjalu przyciagania uwagi spolecznej (Paul Gilbert). Gilbert twierdzi, ze pozycja spoleczna danej osobie jest bezposrednio zalezna od ilosci pozytywnej uwagi, jaka inni jej poswiecaja. Zwykle duza uwage obdarzamy tych, ktorzy pelnia szczegolnie wazne dla nas w danej chwili funkcje, np. gdy bola nas zeby niemal cala uwage poswiecamy dentyscie, ktory je plombuje. Ludzie do niczego nam nie potrzebnych po prostu nie zauwazamy i tym samym pozbawiamy ich dostepu do zasobow pozostajacych w dyspozycji wspolnoty i kazdego z jej czlonkow. Mechanizm obdarzania uwaga tych ktorzy sa wazni w danej chwili dziala automatycznie a wszelkie automatyzmy maja to do siebie, ze sa dosc malo subtelne (by nie powiedziec glupie)."

"Do tej pory rozważaliśmy, co czyni nas szczęśliwymi. Warto więc również zastanowić się, co może nas uczynić nieszczęśliwymi? Jak to staram się wykazać, niewątpliwie najskuteczniejszym sposobem na unieszczęśliwienie siebie jest uczynienie z poczucia szczęścia celu w życiu. Szczególnie zdradliwe jest założenie, że raz osiągnięte szczęście będzie trwać stale. Wierzymy, iż raz osiągnięta satysfakcja lub poczucie szczęścia będzie trwać bardzo długo, a może nawet już od tego momentu cały czas. Niestety, szczęście trwa znacznie krócej niż byśmy chcieli, ba, trwa znacznie krócej niż byśmy się tego spodziewali. Jak pokazują to badania zespołu prof. Daniela Gilberta z Harvardu, radości ze zrealizowania marzeń jest stosunkowo niewiele, a w każdym razie nie trwa ona długo po tym, kiedy marzenia się ziszczą. Przyjemność z realizowania marzeń jest o wiele większa i daje większe poczucie szczęścia niż ich zrealizowanie. Musi tak jednak być, jeśli poczucie szczęścia ma dla nas cokolwiek znaczyć. Bez poczucia nieszczęścia poczucie szczęścia nie mogłoby nawet zostać jako takie rozpoznane."

"Genialny fizyk Wolfgang Pauli wielokrotnie narzekal do swoich kolegow, ze wie zbyt duzo i nie jest w stanie niczym sie zadziwic a tym samym wymyslec czegos nowego i orginalnego."

"Gdybysmy wszyscy sie umowili i nie gonili za pieniedzmi, to pracowalibysmy mniej i wiecej czasu poswiecalibysmy rodzinie i przyjaciolom. Spadlaby nasza produktywnosc, gospodarka rozwijalaby sie wolniej, zasoby naturalne bylyby wolniej eksploatowane, a wszyscy bylibysmy trosze szczesliwsi. Albo pracowalibysmy tyle samo, ale zamiast kupowac luksusowe towary, zainwestowalibysmy pieniadze w ochrone srodowiska lub profilaktyke zdrowia i takze bylibysmy szczesliwsi. Ale w najblizsej przyszlosci raczej sie nie dogadmy, bo wymagaloby to przezwyciezenie naszej ludzkiej natury"

I jeszcze pare slow z wywiadu z prof.dr hab. Januszem Czapinskim

"Poczucie szczęścia jest uwarunkowane genetycznie. Ale wrodzony mamy tylko pewien potencjał szczęścia i nie wszyscy go w pełni wykorzystujemy. Dlatego istnieją ludzie mniej lub bardziej szczęśliwi i zadowoleni z życia.( ...) Natomiast nie jest mozliwe, zebysmy przekroczyli jego gorny pulap. mozemy go przeskoczyc na chwile, albo oszukiwac sie, siegajac po rozne chemiczne wspomagacze."

"Ewolucja nie wierzyla w nasza madrosc i zlapala nas w pulapke dazenia do maksymalizownia szczescia."

"Anthony De Mello, hinduski jezuita uwaza ze nie potrzeba robic nic, zeby byc szczesliwym. Szczescie nie mozna zdobyc, bo juz je mamy w sobie. Natomiast wedlug Martina Selligman, guru psychologii pozytywnej, szczesie jest nagroda z wysilek, mozna je rozwijac, wrecz uczyc sie go.....

- Paradokslnie obaj maja racje. Szczescie bywa roznie rozumiane. W rozumieniu hedonistycznym szczescie jest przewaga poztywnych doznan emocjonalnych nad negatywnymi. Jest nam dobrze bo wiecej w nas radosci niz smutku. (...) Ale maja ja (racje) ci , ktorzy twierdza ze szczescie mozna wykuc w pocie czola i robic mase rzeczy by utrzymac w sobie stan zadowolenia z zycia (..) Takiej, ktora Arystoteles nazywal eudajmonizmem. Chodzi tu o odkrywanie swojego prawdziwego "ja" i tego na co nas naprawde stac. Aby te potencjaly odkryc, musimy zacza cos robic, (....) O szczescie eudajmonistyczne musimy walczyc, przezwyciezac zyciowe przeszkody. Szczescie hedonistyczne nie wymaga wytyczania przed soba dalekosienych celow. Wystarczy nie narazac sie na bol, bo jesli nic zlego nam sie nie przytrafia, to z definicjii jestesmy juz szczesliwi. W wymiarze eudajmonistycznym to nie wystarczy. A nawet to w ogole nie ma znaczenia, czy przytrafia sie nam bolesne rzecz, poniewaz one tez potrafia budowc i moga sie przyczynic do odkrycia nowych mozliwosci.(...) Tylko jeden czlowiek na tej drodze kolekcjonuje przyjemnosci, a inny zastanawia sie, czy jest bardziej madry i tworczy i ma pelniejsze zycie niz rok temu"

"Wazna jest cierpliwosc i samodyscyplina. To co gubi nas w zyciu indywidualnym i zbiorowym, to taka dziececa przypadlosc, mianowicie nieumiejetnosc odracznia gratyfikacjii. Jesli ma sie mi cos przyjemnego zdrzyc, to chce, zeby zdarzylo sie natychmiast."

"Mihaly Csikszentmihalyi uwaza, ze prawdziwe szczescie moze nam dac stawianie sobie celow autotelicznych, czyli takich, ktore nie sa srodkami do czegos, ale sa wazne same w sobie. (...) Stawianie sobie celow autotelicznych zawsze wiaze sie motywacja wewnetrzna."

"Wazna cnota jest odwaga. Bez niej nie bylibysmy w stanie do transgresjii i wejrzenia w potencjaly, ktore w nas drzemia.(..) Trzeba umiec ryzykowac, kierujac sie intuicja wskazujaca co moglbym robic i kim moglbym byc (....). Na rzecz intuicjii pracuje 95% naszej psychiki, tej poza nasz swiadoma kontrola. A mimo tego mamy wieksze zaufanie do tego, co wypracowuje te pozostale 5% naszej psychiki, ktore jest dostepne naszej swiadomosci. To 5% jest niezbedne na zasadzie Najwyzszej Izby Kontrolii"

"Fredrikson sformulowal teze, ze emocje pozytywne sprzyjaja lepszemu, bardziej tworczemu mysleniu. Pozytywne emocje rozszerzaja nam bowiem pakiet mozliwych sciezek, ktorymi moze podazac nasze myslenie. Negatywne emocje zwezaja myslenie, wrecz zmuszaja nad do wykorzystywania sprawdzonyh utartych schematow."

"Powininismy umiejetnie dawkowac sobie przyjemnosci."

" Zmieniajac sposoby interpretacji naszych doswiadczen, mozemy sie nauczyc optymizmu. Nie mozna natomiast zmienic biochemii naszego mozgu, odblokowac lub wzmocnic atraktora szczescia. Ale mozna nauczyc sie takiego sposobu zycia, ktory wzmacni cnoty, daje wiecej zadowolenia."

"Czasem cokolwiek dziecko osiagnie, rodzice daja mu do zrozumienia, ze to za malo. I utrwalaja w nim przekonanie, ze jest gorsze, ze nie spelnia wymagan rodzicow."

"Niezaleznie, czy ktos stawia na szczescie hedonistyczne, czy ktos inny probuje znalezc zadowolenie z zycia na drodze cnot charakteu - obydwa moga byc szczesliwi. Pod jednym warunkiem, ze uznaja swoje zycie za bogate. Puste zycie niesluzy szczesciu w zadnym wymiarze."

Moje stanowisko:

Nic dodac niz ujac. Dla mnie szczescie jest droga i na pewno jest to droga eudajmonistyczna (nie mogli wymyslec prosciejszej nazwy?) z mala mieszanka hedonistyczna. Zrozumialam to w momencie gdy zabralam sie za swoj syndrom DDA. Kiedy zylam w nieswiadomosci na temat swojego syndromu i mnie samej, nie powiem bym byla zadowolona. Po prostu tak trwalam. Czulam potrzebe walki, zawsze czulam potrzebe dzialania, ale zabieralam sie za to nie z tej strony co potrzeba. Nastepnie natrafilam na wlasciwy trop i pchalam sie jak slepy w las. Nawet jezeli jest to bolesne, nawet jezeli dotykam dna to nic...... To rozwija najbardziej i ta pamiec mi pomaga, daje niebywale szczescie. Nie widze szczescia w posiadaniu willi, samochodu. Nie cierpie z powodu bycia singielka, czyli z tych wszystkich powodow za czym goni swiat itd. Wszystko jest w nas, zalezy jak do tego podejdziemy, jak zmienimy nasze myslenie. Czlowiek ma niebywala zdolnosc przystosowawcza. Jezeli nie bede miec willi czy meza czy mam marnowac czas na bycie nieszczesliwa? O nie! Nie zgadzam sie na bycie ofiara, nie zgadzam sie by ktos decydowal o moim szczesciu!

Status spoleczny; hmn..... tu z jednej strony nie pasuje do tego myslenia, jednak zrozumiawszy ze czlowiecza tendencja do sluchania i ufania osob, ktore ja posiadaja powinna mnie do tego pchna, jezeli chce wykonywac zawod psychoterapeuty. To tak jak wchodze do lekarza i ok, gosciu moze miec talent ale jak mi nie pokaze certyfikatow zdobytych kwalifikacji, dotknac sie nie dam, a co dopiero mowic o zatrudnieniu takiego lekarza gdziekolwiek. Jednak jest to ocena umiejetnosci i zawodu poprzez etykiety (co tez moze byc mylne), jednak nie czlowieka i czesto nie jego talentu. Przypomina mi sie tu historia gdzie jakis polski znany artysta zostal zatrzymany przez ochroniarza w centrum handlowym i zdenerwowany krzyczal WIE PAN KIM JESTEM? WIE PAN? JAK PAN SMIE? No coz, chyba nie wiedzial ze jest czlowiekiem jak my wszyscy I podlega prawu jak wszyscy. Papiez czy ochroniarz, prezydent czy sprzataczka – ludzie wykonujacy jakies funkcje. Ale jak czytamy ludzie lacza to z osobowoscia i jakby wartoscia jako samego czlowieka, jego zdolnosci do bycia dobrym czy zlym, wartosciowym czy tez nie, madrym czy glupim ( bo Papiez nie moze sie mylic, ale juz sprzataczka? Co ona tam wie, to sprzataczka).

Kontynuujac, Freud powiedzial ze bycie za bardzo szczesliwym moze byc bolesne. Tu takze sie z tym zgodze. Sama mam male doswiadczenia kiedy uwielbialam sernik i moglam go jesc i jesc. Mama byla taka kochana i piekla bardzo czesto ...do momentu kiedy mialam dosc tej przyjemnosci haha. Pamietacie kiedy mowilam wam, ze obejmuje opcje planowania sobie rzeczy na ktore musze czekac. Taka mala pomoc sobie samej przeciwko demonom (czyt, depresjii). Z tego co czytam psychologowie takze wychodza z zalozenia ze taka metoda do wlasnie pomoc samemu sobie w byciu w szczesliwym, czyli gonic kroliczka ale nie zlapac go, albo lepiej nie wszystkie, ktore sie chce. Cieszyc sie z tego ze sie cos robi, z malych rzeczy i miec na co czekac. Znowu moje doswiadczenia; w Polsce bylam biedna osoba. Naprawde czesto nie mialam pieniedzy na podstawowe rzeczy, a na pewno na takie ktore moim zdaniem zalicza sie do zycia na wystarczajacym poziomie, gdzie nie czujesz sie stlamszony i za bardzo ograniczony. Kino, teatr czy nawet jakis fajny drink w klubie? Zapomnij. Teraz na to wszystko mi starcza i kiedy obserwuje ludzi widze ze wiekszosci nadal nie. Teraz mam wystarczajco, a nawet nie lubie miec duzo bo czuje przesyt i skrepowanie materialistycznymi linami. Sredni poziom, wystarczajacy poziom, oraz pamiec i umiejetnosc cieszenia sie z tego. Nie jest to latwe, wiem. Ale kto nie probuje ten nic nie ma i zyje na powierzchni goniac za marazmem.

Czesto tez slysze (czyt. programosy czyli ulozone w ten sam szyk zdania i nawet slowa tezy krazace wsrod spolecznosci i przez nich powielane) ze dla kazdego szczescie to co innego. Hmnn.. jak obserwuje swiat to widze ze to samo, tendencje sa oczywiste, kasa, skora i komora. Raz na wykladach z psychoanalizy, moj wykladowca wspomnial na temat amerykanskiej konstytucji i wzmiance, ze kazdy ma prawo dazenia do szczescia. Ale czy najpierw nie powinnismy okreslic czym ono jest? - zastanawial sie wykladowca. Bo przeciez dla kogos szczesciem moze byc dreczenie zony, meza, okradanie, ta ekscytacja? czy oni tez maja prawo do dazenia do szczescia w takim wymiarze? Jak mowilam, prawa mamy ale i obowiazki. Wolni do konca nie jestesmy jezeli zyjemy w spoleczenstwie.

Intuicja...to wlasnie ona pokazuje mi droge do mojego szczescia, i czuje ze jestem na dobrej drodze. Jednak sceptycznie sie odnosze do procentowania dzialania intuicjii w naszej psychice, jak i wielu innych mechanizmow. W tych samych Charakterach w innym numerze czytalam o mitach psychologicznych. O tym samym czytalam w ksiazce, pt. Myslec jak psycholog. Nie mozemy stwierdzic ile procent naszego mozgu uzywamy, a szczegolnie ile psychiki poniewaz nie znamy do konca wlasciwosci i umiejetnosci naszego umyslu, czyli nie wiemy ile to jest 100%. Jednak na pewno traktuje intuicje jako bardzo wazna czesc naszego "ja" ktora jest zagluszana przez wiele czynnikow cywilizacyjnych. Po prostu nie doceniamy jej. Kiedys kompletnie bylam glucha na "glosy" we mnie. Wiedzialam, ze sa ale puszczalam wszystko mimo uszu. Od momentu skierowania energii w glab siebie, sluchania wewnetrzego "ja", traktowania siebie jak najlepszego przyjaciela i osobe, ktora posiada najwiecej mocy ( pisze najwiecej, ale pamietajmy takze o np. brak strachu o byt, choc sa tacy co i to przezwyciezaja), by sprawic ze moge byc szczesliwa, od tego momentu moje zycie sie zmienilo.

Zakoncze swoj wywod piosenka, ktorej slowa wyrazaja melodie mojego serca; i choc opowiada o milosci i smierci, slowa IM ON MY ROAD to wszystko co w tym momencie kreuje moje szczescie. Czuje ze jestem juz na wlasciwej drodze, szukanie bylo ciezkie, bolesne i pewnie nie raz jeszcze sie zgubie, nie raz zabladze. Ale co z tego...... dam rade....to mnie rozwinie.....znajde zawsze droge do slonca...

"Now I feel I'm on my road Now I feel I can change the world "

http://www.youtube.com/watch?v=OckNAxJdX8c

czwartek, 22 listopada 2007

Champion

Moja siostra narazie ma sie dobrze. Zadnych nowych niespodzianek z sercem czy jelitem.
Ja sama o dziwo trzymam sie zdrowo, a wszyscy w okol prychaja i kichaja. Nawet moj brat, ktory tak dba o zdrowa zywnosc, bierze te wszystkie witaminowe suplementy i cwiczy, zalapal parszywa grype.

Jestem juz po polsemestralnych zaliczeniach, wiec czas na relaks. Pierwsze imprezy swiateczne juz za dwa tygodnie. A potem welcome Poland i home sweet home. Nie uwierzycie ale pierwszy raz od lat ciesze sie na mysl o swietach. A nawet powiem wiecej, nie moge sie ich doczekac. Przez 26 lat byl to dla mnie czas niedowytrzymania a przez ostatnie 7, unikalam ich jak ognia. Wlasnie w ten czas demony urzadzaly sobie uczte i nie dawaly spokojnie oddychac. Wtedy to rzucaly mnie w otchlan bez dna, gdzie rozpacz byla niema ale drazyla kazda moja komorke.
Moje demony albo traca swa moc, albo sa w uspieniu. Naprawde juz dawno nie mialam dola. Tak jak pisalam wczesniej, plany na nastepne dni, tygodnie, plus studia czyli moje wielkie marzenie o psychologii, psychoterapii... to mnie wypelnia. Szukalam w sobie odpowiedzi, czesto potykajac sie i upadajac i pewnie nie raz strace widok na kierunkowskaz... ale narazie go widze....jest we mnie. I niebo jest przejrzyste, nie ma chmur smutku, chmur zalu, chmur depresji omiatajacych moj wzrok. Ale ile trzeba bylo sie namachac by je odgonic.. i pewnie ile jescze przede mna machania jezeli zdecyduja powrocic. Ale wierze ze z dnia na dzien jest latwiej, to poczatki sa trudne. Ja to nawet wiem.....

Na koniec sie pochwale, a czemu nie? :). Wczoraj zostalam mianowana przez mojego szefa na COMUNICATION CHAMPION. hahahahahahaha
A mama mi mowila ze milczenie jest zlotem:) No coz, moze dlatego bogata nie jestem ale na pewno bogata w doswiadczenia pomagajace w pozytywnej komunikacji, czego sie skwapliwie uczylam. Nauka bardzo potrzebna, bo sluchajac rozmow rodzicow (czytaj; krzykow, przeklinania, agresjii) nie jest trudno przejac takowe zachowania przez dziecko. Albo moga przeobrazic sie w wieksze problemy. A z tego co zauwazylam DDA nigdy nie krzyczy slowami po prostu, tylko emocjami, ktore tna jak brzytwa. Bez litosci.

Wszyscy maja szanse byc championami komunikacji jak i swojego zycia. W naszych rekach, nasze zwyciestwo! Do dziela!

"I've paid my dues - Time after time - I've done my sentence But committed no crime - And bad mistakes I've made a few I've had my share of sand kicked in my face - But I've come through We are the champions - my friends And we'll keep on fighting - till the end - We are the champions - We are the champions No time for losers 'Cause we are the champions - of the world."

Queen

http://www.youtube.com/watch?v=sogKUx_q7ig&feature=related

poniedziałek, 19 listopada 2007

Troche wiadomosci z terazniejszosci.

Wczoraj dostalam sms-a od mamy. Do mojej siostry juz dwa razy zostala wezwana karetka pogotowia. Najpierw w szkole zaczelo kuc ja w sercu I nie mogla sie ruszyc. Pamietam takze mialam takie bole w dziecinstwie. Zbadano ja, nie wykazano zadnych nieprawidlowosci. Podejrzewano problemy z jelitem, kazano przejsc na diete. Drugi raz znowu ja sparalizowalo z bolu I karetka ponownie zostala wezwana. Tym razem siostra skarzyla sie na bole w okolicy brzucha. Biologicznie wszystko okazalo sie dzialac prawidlowo. Ale tak jak podejrzewalam od dawna, pscyhologicznie nie.

Lekarze powiedzieli, ze moga to byc bole na tle psychicznym. Dla mnie nei powiedzieli nic nowego. Od dawna truje matce, ze mimo iz nie widac jasnych objawow jej nerwow jak pogorszenie w nauce, pogorszenie zachowania to nadal widze u niej niepokojace mnie reakcje. Przede wszystkim jej wrazliwosc jak z nia rozmawiamy I temem jest ona sama. Na przyklad ostatnio mama zauwazyla jej lekcewazace podejscie do nauki. Ja zawsze mowie, ze nie musi byc najlepsza (konkursowe podejscie w szkolach mnie irytuje) jednak na pewno nie najgorsza. Nie moze byc tak, ze olewa sobie nauke, bo to jest jej praca jak I my mamy swoja. Obiecalismy kupic jej komputer na gwiazdke ( w koncu bedzie net, nie bede odcieta w Polsce od swiata wirtualnego). Kiedy kocham to stawiam granice, wiec zaczelam z nia rozmawiac I omawiac jej postawe, w sposob spokojny ale tez I stanowczy ( Siostro nauka jest bardzo wazna, nie mozesz jej lekcewazyc. Niestety jezeli zauwazymy, ze sobie zlewasz nie bedzie tak iz bedziesz siedziec przy komputerze grac w simsy a oceny beda tragiczne) Po moim pierwszym zdaniu wpadla w placz I drgawki. Zaskoczyla mnie I jednoczensie znowu poczulam tysiace bodzcow. To nie bylo normalne. Pytam sie czemu placzesz? Przeciez wiesz ze cie bardzo kochamy I chcemy dobrze dla ciebie? A ona, Bo ja jestem czula…..i w ryk....

Staram sie zanalizowac jej problem. Z tego co obserwuje takowe zachowanie objawia sie tylko u nas w domu, kiedy ktos z rodziny z nia rozmawia. Przewaznie ja lub brat. W szkole umie walczyc o siebie, widze ze jest odwazna w bronieniu swoich granic. Chyba ze cos ukrywa. Bo ostatnio na przyklad powiedziala ze jakis chlopak ciagle przezywa ja gruba i raz sie poplakala. Moja siostra jest bardzo do mnie podobna z dziecinstwa. Jest wysoka, chude nogi ale puciowata twarzyczka i brzuszek. No i moja siostra jest duzo wieksza niz ja w jej wieku. Taka dlugasna. Laska z niej bedzie ale teraz rozumiem co czuje. Sama przeszlam przez szkolne problemy, gruba, glupia,w ogole do niczego. Tyle ze siostra ma w nas oparcie, gdzie ja zostalam z tym sama. Jednak jakby te oparcie to bylo za malo.

Poniewaz wiem, ze w naszym zyciu problemem poczatkowym byl ojciec I potem matka, moja siostra podswiadomie moze wiazac strach, ze ja nie kochamy I tez ja opuscimy tak jak zrobil to ojciec w przeszlosci. Tak wiec, kazde zwrocenie jej uwagi, powazne rozmowy to strach, ze jej nieakceptujemy, ze jest zla, nie taka jak byc powinna I ze jak sie nie zmieni to ja zostawimy na pastwe losu. Nie bede pisac o ignorancji mojej matki, ktora jak cale zycie tak I teraz lekcewazy wszelkie symptomy a przy tym I moje uwagi. Az do momentu kiedy jest juz na ostrzu noza. Piekna postawa matczyna. Z reszta do siebie tez nie ma lepszej. Bo wycieciu piersi, gdzie bylo podejrzenie o zlosliwego raka, przemowic jej do rozsadku ze musi isc sie badac co roku a nawet czesciej graniczy z cudem. Dopiero jak znowu cos jej urosnie do rozmiarow pilki tenisowej wtedy sie ocknie. Ale moze byc wtedy za pozno.

Wracajac do siostry, byla juz raz u psychologa, ale byl to psycholog szkolny. Wiec skupil sie tylko na tym polu – szkolnym, czego nie rozumiem, bo uwazam ze psycholog szkolny czy nie czy innej specjalnosci i tak powinien zachowac swiadomosc na roznorodnosc by wiedziec jak pomoc lub ewentualnie gdzie skierowac by pomoc byla udzielona. Niestety psycholog psychologowi nie rowny. Osobiscie i tak uwazam, ze tak jak malarz powinien miec talent do malowania tak i psycholog powinien miec talent do czytania ludzi a nie nauczyc sie tylko o narzedziach i sztywnych sposobach ich uzycia. Bez intucji, talentu nie ma co sie zabierac to tak elastycznej i czesto ciezkiej do wyczucia profesji.
Tutaj przypomina mi sie pewna osoba, ktora ze mna studiuje. Jest to chlopak, ktory juz samym wyrazem twarzy i sposobem mowienia wzbudza u mnie I u moich kolezanek dreszcze. Nie rozkoszy – dodam. On chyba nie zdaje sobie sprawy, ze jego ton glosu nawet jak jest to rozmowa o filozofii tylko, jest agresywna i zaczepna. Jakby juz zakladal, ze musi to byc walka o swoje zdanie. Mowi glosno, tubalnie, z tonem przeszywajacym moje ucho I przy tym moja psyche. A wyraz twarzy? Zdradza napiecie I spojrzenie spod czola I brwi zmarszczonych w tonie agresji. I teraz wyobazam sobie jego jako psychologa, ktory by byc uzytecznym dla pacjenta powienien zdradzac chec pomocy I otwartosci w tonie glosu, postawie, zachowaniu. Moze go ktos oswieci w koncu, dzieki Bogu (lub komus lub nikomu) do pracy z ludzmi wiedzie nie tylko zdobycie certyfikatu ale tez I wiele wlasnych terapii. Ja nie moge sie ich doczekac.

Wiec moja siostra potrzebuje rozmow z psychologiem, my sami nic nie zdzialamy. Bo jak wyobrazic sobie ze siostra idzie do brata I wylewa zale o mnie, lub idzie do mnie I wylewa zale o matce. Wiem, ze ona czuje sie zbyt lojalna do kazdego z nas I boi sie nas stracic. Potrzeba tu kogos na zewnatrz. Nasza rola bycia przy niej pomimo I zawsze jest I bedzie zawsze wypelniona.

Moja siostra to moje Sloneczko…..

Co do moich studiow, jak wiecie rozpoczelam je pare tygodni temu i juz kilka razy zdarzylam zalamac sie slownictwem naukowym. Czasami mysle, po co kurcze tak komplikowac rzeczy i opisujac wszystko uzywac czesto ciezkich do wypowiedzenia przez zwyklego czlowieka terminow? Moj brat na przyklad mowi ze nie lubi tych wszystkich profesjii, jak adwokatow itd, gdzie zostal stworzony jezyk tylko zrozumialy dla wtajemniczonych, bo wlasnie takim sie za to placi kupe kasy. No coz, ja uwazam, ze jezeli chodzi o psychologie jest o ludziach i dla ludzi i jakies dazenie do bycia docenionym w srodowisku naukowym nigdy nie bedzie moim celem. Celem dla mnie bedzie przelozenie to na normalny jezyk by i inni pootwierali swoje umysly. Choc za to na pewno i tak nie bede doceniania,w koncu lepiej zyc w Marix-e :-)

Poza tym poznalam w szkole fantastyczne kobity. Jedna jest Angielka, druga Irlandka. takiej pomocy to chyba w zyciu nie doswiadczylam. Skladaly i nadal skladaja moj spadochron. Na przyklad jedna potrafi napisac do mnie ot, przed oddaniem eseju na ktory narzekalam ze na pewno bedzie kiepski bo zamiescilam najwiecej swoich rozwazan a nie cytatow innych, sluchaj - przyslala mi sms-a na pewno wykladowca bedzie zachwycony twoim samodzielnym mysleniem. Ot tak, po szkole,kiedy powiedzialysmy sobie bye bye. Nie musiala tego robic. Albo Angielka, kiedy nie moge nadazyc za naszym psychoanalitykiem sama proponuje bym dala sobie spokoj ona mi to wszystko spisze. Nawet jej nie poprosilam,w przeciwienstwie do polki ktora - jak zauwazylam - ma strategie nie pisania a potem szukania kogos do pozyczenia notatek.
Moj spadochron jest budowany na bardzo silnych fundamentach i materiale. Dlatego tak bardzo czuje sie energetycznie wypelniona.

Wiec narazie to tyle z moich terazniejszych wiadmosci. Za miesiac Swieta, ciezki czas dla wiekszosci DDA-owcow...... i nie tylko.... Wkrotce wplote pare slow na ten temat.
A teraz przesylam Wam ciepla energie...
Przytulam mocniutko.

piątek, 16 listopada 2007

Zapisalam w czerwonym notesie....

'Never frown, even when you are sad,
because you never know
who is falling in love with your smile. '
(autor nieznany)

wtorek, 13 listopada 2007

Slodki swiat jest zaklety w malych gestach....

Drobne gesty pamieci to male krople miodu slodzace codzienna rutyne I codzienne zmagania. Male cieple usmiechy to energia wulkanu, ktory nie spala a unosi. Gesto I cieplo. Czy nie warto otworzyc ramiona I serce?

Na poczatek pragne opowiedziec wam historie, ktora dostalam mailem;

Charles Plumb byl pilotem w Wietnamie. Po 75 bojowych misjach, jego samolot zostal zniszczony przez powietrzny pocisk. Plumb sie katapultowal I wyladowal w same rece wroga. Zostal zatrzymany I wieziony przez 6 nastepnych lat w komunistycznym wietnamskich wiezieniu. Przezyl ta probe I teraz wyklada na podstawie swoich doswiadczen. Oto co mowi;

Pewnego dnia jadl kolacje z zona w restauracji, kiedy podszedl nagle mezczyzna I powiedzial “ Ty oblatywales samoloty bojowe w Wietnamie z lotnictwa Kitty Hawk. Zostales zestrzelony.”
Mocno zdziwiony Plumb wykrzyknal “ Skad na Boga to wiesz?”
“Skladalem twoj spadochron” odpowiedzial mezczyzna. Plumb stracil oddech z wrazenia I wdziecznosci. Mezczyzna uscisnal jego dlon “ Zgaduje ze dzialal”
“ W zupelnosci tak” odpowiedzial Plumb “gdyby twoj spadachron nie zadzialal, nie byloby mnie tu dzisiaj.”

Plumb nie mogl spac cala noc, myslac o tym mezczyznie.
Mowi: “Ciagle sie zastanawiam jak mogl wygladac w uniformie: biala czapka, napiersnik w plecaku, dzwoniaste spodnie. Zastanawiam sie ile razy moglem go widziec I nawet nie powiedziec “Dzien dobry, jak sie masz?” lub cokolwiek, bo wiecie, ja bylem pilotem samolotu bojowego, a on byl tylko zolnierzem….” Plumb myslal o tych godzinach, ktore zolnierz spedzil przy dlugim drewnianym stole w jednym z ciasnych pomieszczen statku, ostroznie splatajac calun I skladajac jedwabny material spadochronu; trzymajac za kazdym razem los kogos, kogo nigdy nie widzial I nie znal.
Plumb zadaje pytanie;
Kto sklada twoj spadochron?

Kazdy ma kogos kto daje to co jest potrzebne by przejsc dzien. Plumbs wymienia roznego rodzaju spadochrony, ktore potrzebowal do przezycia, kiedy jego samolot zostal zestrzelony na terytorium wroga; fizyczny spadochron, psychiczny spadochron, emocjonalny spadochron, oraz jego duchowy spadochron.

Otworzyl wszystkie te spadochrony zanim dosiegnal bezpiecznego gruntu. « Czesto w codziennym zyciu tracimy z pola widzenia to co jest naprawde wazne – mowi - Mozemy nie powiedziec dzien dobry, prosze, dziekuje, pogratulowac komus cos, dac komplement albo po prostu zrobic cos dobrego bez powodu.
Nastepny tydzien, miesiac, rok, BADZ SWIADOMY!! Rozpoznaj kto sklada twoj spadochron.
Wysylam to tobie jako droge by podziekowac ci za czesc pracy w skladaniu i pakowaniu mojego spadochronu. Czasami zastanawiamy sie, dlaczego ludzie przesylaja nam zalaczniki (spamy) z zartami nie piszac nawet slowa. Moze to wam wytlumaczy. Kiedy jestes bardzo zajety ale nadal chcesz trzymac kontakt zgadnij co robia – przesylaja zart. Po to aby dac ci znac, ze jestes nadal pamietany, nadal wazny, nadal kochany. Nadal ktos sie troszczy o ciebie, patrz co dostajesz? Przekazany zart. Wiec moj przyjacielu, nastepnym razem jak dostaniesz zart, nie mysl, ze zostal ci przeslany kolejny zart jak do wszystkich, ale ze ktos pomyslal o tobie w tej chwili i twoj przyjaciel, znajomy chcial przeslac ci usmiech, pomagajac spakowac twoj spadochron."


Czy to nie jest piekna i madra opowiesc? Czy widzicie maly wielki sens? Jak zwykle cos prostego i takiego oczywistego, jednak swiat jak roztrzepaniec gubi krople miodu i dziwi sie dlaczego zycie takie gorzkie, dlaczego tyle zimna i obojetnosci w okol….. Nie dzielisz sie cieplem wiec i on ginie w zarodku Twojej potrzeby usmiechu i ciepla…. Zrob pierwszy krok…..

Pamietam dzien w mojej firmie, gdzie przyszla nowa mloda dziewczyna do sprzatania. Nigdy jej wczesniej nie widzialam, choc przyjaznie sie ze wszystkimi paniami do sprzatania w firmie. Kiedy pierwszy raz ja mijalam wyczulam w jej energii i postawie ….. niepewnosc i lekki wstyd. Patrzyla spod lekko spuszczonego czola jakby oczekujac niskiej oceny i traktowania, poniewaz ona sprzata a ludzie ja mijajacy to pracownicy finansowi. Akurat wchodzilam do lazienki i ona myla na kuckach framugi drzwi. Podniosla wzrok w ten swoj niepewny sposob, momentalnie dotarly do mnie roznego rodzaju bodzce. Usmiechnelam sie i powiedzialam HELLO, HOW ARE YOU? Niesmialo odpowiedziala Hello. Za kazdym razem jej niepewny wzrok topnial. Mijam ja, recepcjonistow, strozy, prezesow, menadzerow itd i bez wzgledu na pozycje niose w darze usmiech i zainteresowanie, bez adresu zwrotnego. Skladam czyjs spadochron....


W czasach mojej egzystencji w kraju, czesto obijaly mi sie o uszy tezy, jakie to sztuczne, ze Amerykanie tyle sie usmiechaja, czy rzucajaHOW ARE YOU? kiedy tak naprawde maja to gdzies jak sie mamy. Ale pozwole sie z tym nie zgodzic. Takie male zatrzymanie przy HOW ARE YOU? Co slychac? Jakies nowosci? to wlasnie wtedy pakowany jest twoj spadochron, nawet podswiadomie. Irlandczycy duzo przejeli od Amerykanow i to jest dla mnie zbawieniem, nie wiem czy rozwinelabym sie tak energetycznie jak w kraju, ktory mi energii na codzien nie obiera, ale poprzez male gesty, usmiech w sklepie, na ulicy, nawet od obcych ludzi ot tak rzucanych slodkich kropli miodu, czy bylabym ta osoba ktora jestem teraz? Mozemy powiedziec w Polsce nie ma sie z czego cieszyc, bieda, ciagla walka..I ja to rozumiem..Zylam tam cale swoje zycie bez trzech lat i osmiu miesiecy. Ale czasami i tu smakuje polskosci, gdzie nie ma walki o przetrwanie w takim sensie jak w Polsce. I kiedy jestem w polskiej restauracji czy o tak duzo prosze jest usmiech kelnerki kiedy serwuje obiad? Nawet jak jestem w pubie, czy gdziekolwiek w sklepie… czy tak ciezko byc otwartym? Dlaczego nie pomoc spakowac czyjs spadochron bez powodu? Czy cieply gest tyle kosztuje?

Zarty, pps (power pointy), filmiki…Mialam mala argumentacje z kolega, ktory przesylane przeze mnie tzw.spamy traktowal jako uogolnione i bezosobowe traktowanie znajomych. Albo na przyklad zyczenia, ktore sa wysylane jedne do kilku osob jednoczesnie. Rozumiem jego postawe. Jednak dlaczego mi to nie przeszkadzalo i wcale nie czulam sie ominieta choc oczywiscie swiadoma objetej taktyki? Ano dlatego, ze nawet by wyslac cos do kilku osob rownoczesnie, najpierw musze te osoby wpisac i wyselekcjonowac do wyslania. Ano dlatego, ze nawet jak mam utworzona grupe ludzi pamietam kto tam jest i za kazdym razem wiem kto dostanie i co dostanie. A co to oznacza? Ze za kazdym razem obejmuje swoim umyslem tych ludzi, przez krotka chwile przemyka przez moje neurony cieplo i wysylam ta ciepla mysl wraz z zalacznikiem. W zabieganym jak nasz swiecie umyka nam swiadomosc, ze nawet jedna kropla miodu to takze skarb….


Popatrz….. to ja….. jak sie masz? Nie jestes dla mnie obcy/a bo weszles/as w granice mojego istnienia i nawet jak jest to tylko sekunda kiedy cie mijam interesuje mnie jak sie masz? Nie roztrzygajmy dlaczego, jak, ze jestes mi obcy/a personalnie. Daj szanse sie poznac. Po co komplikowac sobie swiat? Jestes czlowiekiem o pragnieniach i problemach jak ja… indywidualnym i wyjatkowym.....
wiec jak sie masz?